niedziela, 26 sierpnia 2012

A ja lubię...

Krzysztof Kizierowski | Utwórz swoją wizytówkę
wszystkie cztery pory roku, bo każda z nich: wiosna, lato, jesień, zima, przypomina mi,
...Ciebie...- Krzysio jest w Cieszynie: white and red rose yes? Yes ! Dostawała ten bukiet biało - czerwonych róż przay każdorazowym spotkaniu w czeskim Cieszynie, na rynku. Gdy przebywałem w NY, czyli USA prawie 6 lat, to przylatywałem samolotem do Warszawy, wypożyczałem auto na lotnisku i gierkowską autostradą jechałem do czeskiego Zaolzia, czyli czeskiego Cieszyna. Za komuny dojeżdżałem do parkingu przy Moście Wolności, tam zostawiałem auto, przechodziłem przez most i swoje kroki kierowałem do dworca kolejowego. Po drodze wpadałem na rynek, aby zobaczyć, co tam się zmieniło i powspominać stare piękne czasy... Dziś rynek czeskiego Cieszyna zmienił się nie do poznania...Wszystkie kamienice wokół rynku są pięknie odnowione, a były kiedyś zniszczone, brudne i brzydkie. Wygląd zewnętrzny rynku jest po prostu nie do poznania. Poszedłem w miejsce gdzie stał kiedyś drewniany bootik Hany. Przystanąłem na chodniku i zacząłem odmawiać pacierz w Jej intencji...Zdrowaś Mario Pan z Tobą...I wieczne odpoczywanie racz jej dać Panie...i poszedłem usiąść na ławeczkę obok fontanny znajdującej się w samym środku rynku. Ta fontanna powstała po wyzwoleni Czechosłowacji spod ruskiego jarzma. Był piękny słoneczny dzień - sobota 22 lipca. Ach gdyby Hana żyła na pewno spędzilibyśmy całe popołudnie na tej ławeczce przy fontannieHana uwielbiała przesiadywać przy fontannie w moim mieścieBardzo lubiała tyskie piwo. A wtedy było jeszcze piwo lane do kufli z dębowych beczek. Ko to dziś pamięta piwo dębowe lane z dębowej beczki ? To był smak prawdziwego piwa ! Obecnie produkcje warzenia piwa przyspieszają chemią i piwo stało się zwyczajną trucizną podobnie jak żywność w marketach. Przy naszej fontannie na placu Baczyńskiego znajdowało się kino Andromeda - chodziliśmy tam w okresie naszego letniego urlopu, przeważnie od połowy lipca do połowy sierpnia na nocne filmowe seanse. Przez cały okres urlopu chodziliśmy sobie codziennie wieczorami na pyszne piwo i nocne seanse filmowe. To był lipiec z filami Hitchcocka i na Hanie niesamowite wrażenie zrobił jego film "Ptaki" Nie wiadomo, czy szczęściem czy pechem "Ptaków" był fakt, że premiera przypadła na sam środek zimnowojennych napięć. Od razu bowiem w filmie zaczęto się dopatrywać odzwierciedlenia układu politycznego świata i dostrzegać w nim głęboko zakorzeniony strach przed uwięzieniem oraz zewnętrzną siłą, ze strony której nadchodzi atak. "Ptaki" stały się nagle poręczną metaforą miażdżącego wyniku wojny, ze Stanami Zjednoczonymi (tu symbolizowanymi przez Bodega Bay) jako przestrzenią zupełnie niezdolną do odbicia wrogiej napaści. Film Hitchcocka oddał także zimnowojenną nieświadomość możliwości przeciwnika – żadna ze stron konfliktu nie wiedziała, co druga kryje w laboratoriach i jaką bronią może zaatakować. Hana była przerażona po wyjściu z kina. Analiza „Ptaków" sugerowała, że Hitchcockowi zależało na krytyce systemu kapitalistycznego. Melanie chodzi bowiem przez cały film w seledynowym kostiumie. Kostiumie w kolorze pieniędzy. Jest rozpuszczona i pyszna, symbolizuje chciwość i samozadowolenie, a na dodatek jest córką medialnego magnata i nie musi pracować. No i ona pierwsza zostaje przez ptaka dziobnięta, co posłużyło do zbudowania jednej z najwątlejszych, ale także jednej z najśmieszniejszych analiz „Ptaków". A już z pewnością jednej z wciąż najbardziej aktualnych - wojny pomiędzy Wschodem a Zachodem !

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Hana i piwnica... (cz.III )

Kampania wrześniowa 1939, nazywana obecnie wojną obronną 1939, to jeden z najbardziej dramatycznych rozdziałów w historii polskiego oręża. Przez trzydzieści sześć dni Polacy - żołnierze i cywile stawiali opór niemieckiemu, a z czasem sowieckiemu najeźdźcy.

W nocy z 16 na 17 września 1939 r. o godz. 3:00 do ludowego komisariatu spraw zagranicznych ZSRR został wezwany ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie Wacław Grzybowski, gdzie wicekomisarz Władimir Potiomkin odczytał treść noty sowieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z której m.in. wynikało, że wojna niemiecko-polska pokazała słabość państwa polskiego. W nocie znalazły się następujące informacje: 1) Polskie Siły Zbrojne w ciągu 10 dni operacji wojskowych nie zdołały obronić zagłębi przemysłowych i ośrodków kulturalnych; 2) Warszawa, przestała już funkcjonować jako stolica Polski, a tym samym Państwo Polskie przestało istnieć; 3) Związek Sowiecki został zmuszony wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi. Ambasador Grzybowski noty oczywiście nie przyjął, oceniając ją jako pozbawioną logiki i niezgodną z prawem międzynarodowym.O godz 4.00 o świcie - Sowieci rozpoczęli atak i zdradziecką napaść na Polskę...
We wrześniu 1939 - Polska również zaatakowana została przez Słowaków, a trochę później kiedy już Sowieci zajęli Polskę pozwolili na wejście Litwinów, którzy jesienią i zimą wyrzucali Polaków z domów w Wilnie i okolicach . Dziwi fakt, że Białoruś jest jedynym sąsiadem Polski który na Nasz Kraj nigdy nie napadał,lecz władze uważają go za wroga a napastnicy to najlepsi przyjaciele rządzących chociaż sami maja Polskę w dupie.
Stary Targ
Hana zaprowadziła mnie do autentycznej kawiarniano-rozrywkowej piwnicy znajdującej się w podziemiach czechosłowackiego Cieszyna.Przed wejściem do piwnicy ściany boczne zalepione były plakatami Breżniewa, przyjaźni czechosłowacko-rosyjskiej, reklamami 1-szo majowymi, Heleną Vondrackową i Karlem Gotem, no i Gotwaldem - bohaterem narodowym CSRR !
Powyższy plakat brylował nie tylko na wejściu do piwnicy, ale i w środku na wszystkich ścianach. To były czasy gdzie Stary Targ był czerwony.Ten plakat działał, jak płachta na byka. A napis na plakacie, bo znaliśmy przecież język rosyjski ze szkoły, był rozbrajający..."Proletariusze wszystkich krajów łączcie się"...Słowa użyte na plakacie były symbolem CCCP i w żaden sposób nie pasowały do nas.Ja byłem synem inżyniera po AGH, a Hana córką dyrektora liceum czechosłowackiego w Cieszynie.HANA to wypisz,wymaluj HELENA VONDRACKOVA
Z pomnika żołnierzy Armii Czerwonej na przedmieściach Brna zniknął sierp i młot. Usunął go osobiście wiceburmistrz dzielnicy Královo Pole. I rozpętał dyplomatyczną burzę. Wiceburmistrz René Pelán wspiął się nocą na brązowe krzesło i szlifierką usunął z pomnika sporej wielkości sierp i młot. 40-letni samorządowiec z rządzącej partii centroprawicowej ODS uznał, że piramida upamiętniająca 326 żołnierzy radzieckich poległych podczas wyzwalania Brna nie powinna być ozdobiona symbolem komunizmu. Ten pomnik to potwór ! Sierp i młot wiążą się z komunizmem, a ten z kolei z dyktaturą i rządami terroru - oznajmił i włączył szlifierkę, odcinając symboliczne elementy ruskiej władzy...ha,ha,ha,ha,ha
...HANA...
...
Hana w piwnicy tegoż lokalu posiadała zarezerwowany stolik i chociaż było tu bardzo tłoczno i czuć było w nozdrzach opary piwa zmieszanego z nikotyną zawieszonego w chmurze mgły wiszącej nad głowami osób przebywających w lokalu to przy barze spostrzegłem jedyny wolny stolik w piwnicy, pewnie dyrektorki, która była koleżanką Hany ze szkolnej ławy. To był w tamtych czasach świat dyrektorów, począwszy od klozetowej babci, poprzez przedszkole, szkołę, gimnazjum, technikum itd... Podeszliśmy do stolika wskazując lewą ręka na którym fotelu mam usiąść, a prawą pomachała na znak przyjaźni i poszła za kotary bufetu, pewnie do koleżanki.Zacząłem przyglądać się piwnicy i ludziom siedzącym w moim otoczeniu. Wszyscy pili piwo, kobiety też, co dla mnie było pewnym zaskoczeniem, ponieważ w Polsce kobieta pijąca piwo staje się w oczach swoich bliskich pijaczką, a tutaj kompanem, co widać było po twarzach poszczególnych babek i facetów przy stolikach. Wódki nie było, nawet pod stolikiem, co w Polsce jest nagminne i to było dla mnie zaskoczeniem tym większym, że Hana za moment pokazała się przy stoliku z butelką wódki w ręku. To była prawdziwa beherovka, która ukrywana jest w czechosłowackim Cieszynie przed Polakami. Może dlatego, że przenieśliby całą produkcję tego wykwintnego trunku przez most Przyjaźni na Olzie do Polski.To czas królowania na scenie muzycznej świata - Jimi Hendrixa -Z głośników zawieszonych na kolumnach piwnicy wydobywał się jęk jego gitary i chropowaty głos zużytych taśm magnetofonowych. Jak się później okazało jego muzyki oraz śpiewu Beatlesów u Ruskich nie wolno było słuchać.Hana w końcu usiadła swoją tylną częścią ciała na fotelu i kiwnęła abym rozlał beherovkę do dwóch przyniesionych pustych szklanic po piwie z etykietką Radegast. To taki słynny ich browar, ale Żywiec wg mnie jest lepszy, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia i gustu. Czesi nie piją polskiego piwa, a my z braku laku pijemy i przenosimy przez most jako mrówki hektolitry tegoż piwa. Do stolika podbiegła kelnerka i wsypała do szklanic po dwie kostki lodu, zamieszaliśmy ręcznie szklanice i wypiliśmy po hauście brudzia. Jestem Hana - a ja Krzych, ale mów mi Jontek, bo taka jest moja ksywa. A ona do mnie - jaki Jontek ? No jaki ? No taki czeski Janosik - nie rozumiesz tego ? No, ale Janosik to był zbójnik. No był nawet w Polandii. A ja jestem taki śląski Janosik - rozumiesz ? Jontek z Górnego Ślonska. Acha - odrzekła, ale ja ci będę mówiła Krzych, bo tak ładniej. Ok - możesz na mnie mówić nawet zdrobniale - Krzysio. Ahoj Krzysio !- krzyknęła i z torebki wyciągnęła skręta długości 100S mówiąc: A teraz Krzysio zapalimy sobie fajkę pokoju ! To u was można palić trawkę publicznie, spytałem ? No wiesz faktycznie nie można, ale nikt na to nie zwraca uwagi.Ty wiesz, że u nas za posiadanie przy sobie marychy czy koki można dostać nawet dziesięć lat więziennej odsiadki,a u Ruskich masz pewny łagier. Wywożą cię na daleki wschód i z reguły do swoich już nie wracasz. Mówią, że za kręgiem polarnym żyją tylko zesłańcy i białe niedźwiedzie. A co to jest daleki wschód - pyta. No wszystko co za Uralem ! Opowiadają, że zdarzają się przypadki jedzenia ludzi przez białe niedźwiedzie i odwrotnie, głodni ludzie pożerają białe niedźwiedzie. Nie gadaj już tylko zapalaj i wcisnęła mi skręta do lewej ręki.Wsadziłem go do ust,zapaliłem i wykonałem pierwszy wdech papierosowego opium. Po chwili zobaczyłem w oczach gwiazdy i nagą postać siedzącej naprzeciwko mnie kobiety ubranej w skrzydła anioła. Obraz kobiety "anioła"(angel) był tak piękny, że śni mi się po nocach po dzień dzisiejszy, jako najcudowniejsza zjawa jaką kiedykolwiek na świecie widziałem. Po chwili powróciłem do piwnicznej rzeczywistości i przekazałem fajkę pokoju Hanie. Chwyciła skręta do lewej ręki i skierowała do ust wykonując ostry wdech marihuany do płuc. I nagle zbladła jak biała śmierć przechodząc po chwili w ceglany kolor, tak jak w Ryśkowej piosence. Nieco później powiedziała, że zobaczyła ogień nad którym unosiła się moja zjawa "diabła"(devil) z fioletowymi świecącymi i migającymi rogami, błyskającymi nad płomieniami piekielnej czeluści. Po kilku minutach doszła do siebie przekazując ponownie skręta w moje ręce. Przedtem jednak, rozlałem resztę beherovki do szklanek po piwie i prawie w objęciach wypiliśmy ten cudowny trunek jednym tchem. Zaciągnąłem mocno dymek ze skręta w płuca i zesztywniałem z wrażenia. Zobaczyłem piekło(hell), prawdziwy hades z tysiącami diabłów z czerwono świecącymi i migającymi rogami koloru czerwonego.W głębi na podwyższeniu i fioletowym tronie siedział diabeł z fioletowymi świecącymi rogami, pewnie lucyfer, król diabłów. Zacząłem się przyglądać tej postaci bliżej i zauważyłem, że lucyfer ma moje rysy twarzy. Tego to już było za wiele i uciekłem z tego piekła do rzeczywistości, przekazując skręta Hanie. Ta postanowiła skończyć palenie fajki pokoju i przygasiła w połowie wypalonego skręta na dnie popielniczki, a ocalałą połówkę wrzuciła do torebki.Spojrzałem na zegarek.Dochodziła 19.30, pora dziennika telewizyjnego w Polsce. Tatuńcio mnie chyba zajebie. Hana muszę już iść na most,do Polski.To przyjedź z kwiatkami na następny weekend. Jak tatuńcio będzie miał wolną sobotę, to na pewno przyjadę. Wymieniliśmy uściski, Hana pocałowała mnie w policzki, a ja oblałem się rumieńcem, czerwonym jak cegła, tak jak w Ryśkowej piosence. Wydrapałem się z trudem po schodach piwnicy Starego Targu, zaczerpnąłem ostrym wdechem świeżego powietrza, wsadzając przy okazji do gęby dwie mentolowe gumy do żucia i powlokłem się z wielkim trudem w kierunku mostu granicznego na Olzie. Tym razem przed mostem była już ze względu na późną porę dość mała kolejka "mrówek", składająca się z kilku osób, ale z towarem na plecach i dużej ilości towaru w ręku lub pod pachami obu rąk, pewnie z mięsem i cukrem. Gościu stojący przede mną w kolejce, wyraźnie śmierdział wędzonką.Tuż przed wejściem na hol strażnicy wylałem na siebie pół butelki wody kolońskiej i nagle w pomieszczeniu zapachniało lasem i leśną zwierzyną , co było wynikiem przemieszania zapachu sąsiada wędzonki z ostrą wonią spirytusu na którym to wykonano preparat mojej zapachowej wody. Po wyjęciu paszportu z kieszeni i pokazaniu celnikowi, spod lewej pachy wypadło mu pięć rolek papieru toaletowego. Papier natychmiast został przez celnika skonfiskowany. Pod pachami lewej ręki miał pudełko, które kazał mu wyłożyć i rozpakować na służbowym biurku. Gościu drżącymi rękami wyciągnął lokówkę elektryczną, którą pewnie kupił żonie, albo na handel. To był przemytniczy hit mrówek tego sezonu z góry skazany na skonfiskowanie. Celnik pooglądał gościa paszport i puścił go, ale bez toaletowego papieru i lokówki. Gospodarka czechosłowacka była znów bogatsza o ten skonfiskowany za darmo towar mrówki petenta, który przemierzał przejście graniczne przede mną. Teraz przyszła kolej na mnie. Niepewnym krokiem podszedłem do biurka wręczając paszport celnikowi. Ten wziął paszport do rąk i kazał mi rozpakować mój plecak. Wyciągnąłem z plecaka 3 paczki cukru, to było wszystko, co teraz przenosiłem, a on do mnie - To chyba na dziś koniec. Kiwnąłem głową na znak pojednania, dostałem paszport do ręki, podziękowałem z wdzięczności, że nie zabrał mi mojego przemycanego towaru i wykrztusiłem z zachrypniętego gardła słowo - dobrej nocki - ahoj odpowiedział i z cukrem i bólem głowy po beherovce i skręcie, powlokłem swoje zwłoki na most przyjaźni Polsko - Czechosłowackiej na Olzie w Cieszynie.Z pieśnią na ustach " czerwony jak cegła " przywlokłem się do strażnicy polskiej i miałem dużo szczęścia, na posterunku królowała moja znajoma celniczka od białego kwiatka " Cycata". Nie miałem więc żadnego problemu, a po przybiciu pieczątki w paszport spytała mnie tylko czy jak przyjadę następnym razem, to nie przywiózłbym jej różowego kwiatka. nie ma sprawy odpowiedziałem. Przywiozę, nawet dwa... Wychodząc z polskiej strażnicy już w oknie drzwi wyjściowych w oddali zobaczyłem pod zamkowym wzgórzem polskiego Cieszyna tatuńcia i obie siostrzyczki. Idąc w stronę wzgórza z daleka majaczyła mi się coraz czerwieńsza twarz tatusia. Pomyślałem sobie, że zaczerwienił się jak w piosence Rysia, ale ta czerwień była trochę inna. To była czerwień złości, a nie miłości i przeszła mi błyskotliwie w głowie myśl, że muszę poszukać natychmiast odpowiedź, na to za długie przebywanie za granicą. Gdy byłem zaledwie kilka metrów od nich z rozwścieczonej twarzyczki tatuńcia wyskoczył kwik, jak z zabijanej świni słyszalny na pół polskiego Cieszyna - Coś ty kurwa tak długo tam robił ??? Nie żadna kurwa, odpowiedziałem - tylko za część pieniędzy jakie zarobiłem wzięła mnie na piwo do czeskiego pubu i załatwiłem przez to legalną sprzedaż kwiatuszków przemycanych przez most Przyjaźni na Olzie w Cieszynie, na teren Czechosłowacji, albo CSSR, jak kto woli. Tatuńcio po chwili doszedł do siebie i twarz jego powróciła do powszechnej bladości, poklepał mnie po ramieniu, a ja w dowód wdzięczności oprócz przemyconego cukru, wyciągnąłem z trampka 50 czeskich koron i na oczach całej rodzinki, za wyjątkiem mamy,która w domu piekła placki na święta, wręczyłem mu osobiście pod murami wzgórza zamkowego w polskim Cieszynie. Poszliśmy więc wszyscy na pobliski parking do plastikowego rodzinnego Trabanta,popularnie zwanego trampkiem,produkcji DDR, którego przydzielili tatuńciowi przed rokiem na Barbórkę w kopalni Wujek. Jazda była wygodna, bo bez kwiatków i po przejeździe Bielska ( czyli Bielsko - Biała ) wjechaliśmy do Kobióra. Nie wiem, czy wiecie, że przed wojną obecne Bielsko - Biała, to były dwa miasta: Bielsko to Niemcy, a Biała to Polska,ale pod zaborem austriackim, które dzieliła na dwie części rzeka Białka. Podjechaliśmy pod leśniczówkę w Kobiórze, aby zabrać po drodze choinkę na święta
Ahoj! - Polacy z czeskiego i polskiego Cieszyna ...cdn...
TRABANT.DDR
Obecnie, po 35 latach ciężkiej harówy stoi wyrejestrowany na pobliskim parkingu. Opuszczony i oblewany przez tyskie dzieciaki z pobliskich bloków. Czasami jakiś miejski pijak, albo bezdomny wypożycza go na nocny wypoczynek.Ten trampek przeżył swoje i był nawet w Afryce i to w Oranie...cdn... Pinterest